- Poproszę strzykawkę.
Badawcze spojrzenie. Pewnie pomyślał "narkoman"
- Ale żeby była jak największa.
Spojrzenie przenikliwsze. Narkoman w ostatnim stadium na głodzie, chce sobie zafundować Złoty Strzał.
- Ale żeby się ją dało podłączyć do kroplówki.
Za grubymi szkłami widzę zrozumienie. Narkoman, który chce się podłączyć na stałe do kroplówki z heroiną.
A tak naprawdę chciałem tylko przy pomocy silikonowego wężyka (połączonego z rzeczoną strzykawką) odessać zielone gluty. Poradziłem sobie z co większymi sztukami, ale i tak trochę zielonawego dywanu pozostało, więc zatelefonowałem do żony.
- Jak będziesz w drogerii...
- Właśnie jestem.
- Kup mi proszę szczoteczkę do zębów i pastę wybielającą.
- Dobra. A jaka ma być ta szczoteczka?
- Najtańsza. To do czyszczenia rafy.
- Rozumiem. A pasta? Też najtańsza?
- Nie. Pasta jest dla mnie.
Nie była zaskoczona.
Czyszczenie szczoteczką spowodowało zmętnienie wody, ale na szczęście krótkotrwałe. Rafa wygląda lepiej. Nie sfotografowałem. Intuicja podpowiada mi, że jeszcze nie raz spotkam się z gloniastym najeźdźcą.
Druga inwazja jest subtelniejsza. Kryje się bowiem pod płaszczykiem okrutnego piękna. Ma na imię Aiptasia. Wyłoniła się ze skały w kilku miejscach. Największy z egzemplarzy wygląda następująco:
Każda z macek może się poruszać niezależnie od reszty i wkładać do gęby różne rzeczy znalezione w wodzie. Słyszałem, że większe osobniki tego jamochłona potrafią zżerać nawet ryby i krewetki. Gdyby Aiptasia, zwana także Szklaną Różą, była rośliną, a nie zwierzęciem można by było nazwać ją chwastem. A tak jest szkodnikiem, który w skrajnych wypadkach może mnożyć się w nieskończoność i wreszcie opanować całą rafę:
Jak się okazuje problem można rozwiązać na kilka różnych sposobów. Użycie brutalnej siły (co bardzo by mi odpowiadało) niestety odpada, bo kawałki wyrwanej/poszatkowanej/ukręconej Aiptasii stają się zalążkami nowych osobników i mordując w tradycyjny sposób szkodnika pomagamy mu się tylko tylko rozmnożyć. Druga metoda, bardziej subtelna, nawiązująca do tradycji rzymskich cesarzy i Borgiów polega na otruciu. Stosowane są przeróżne środki chemiczne (nie obojętne dla innych istot żyjących na rafie), a także wrzątek z kwaskiem cytrynowym dozowany wprost w rozwartą paszczę Szklanej Róży. Oglądając zapis filmowy takiego zabiegu zaczynamy rozumieć, że Aiptasia naprawdę nie jest krzakiem, lecz czującą istotą...
Krótko, szybko i bez postronnych ofiar. Piękne... Jednak w końcu zdecydowałem się na rozwiązanie najbardziej ekologiczne z możliwych, a mianowicie zakup dwóch krewetek z gatunku Lysmata-kuekenthali. To znani zżeracze Szklanych Róż.
Dwa osobniki wpuszczone do akwarium (po wcześniejszej aklimatyzacji) natychmiast schowały się w rafie i tyle je widziałem. Podobno obżerają się Aiptasiami w nocy. To dobrze. Niech jedzą. Nie zamierzam im sypać żadnego żarcia. Albo wykonana misja, albo śmierć. Jak w wojsku. (W którym nigdy nie byłem).
pięknie tu...
OdpowiedzUsuń