Pucek zniknął na dobre. Dwa dni temu znalazłem białe szczypce i kawałek pancerza. Usiłuję sobie wmówić, że to tylko wylinka, a Pucek siedzi gdzieś w szczelinie rafy. Przez chwilę wyobraziłem sobie jak może wyglądać taki przytulny krabowy zakamarek, do którego mój wzrok nie jest w stanie sięgnąć (a jest ich wiele). Na przykład malutki pokoik ze stoliczkiem i telewizorkiem, na ekranie którego występują nagoskrzelne ślimaki... dość. Muszę już chyba pogodzić się z faktem, że szybko Pucusia nie zobaczę. Zresztą chrzanić Pucusia. Pognałem do sklepu po zastępstwo i pomyślałem sobie, że Reksio na pewno ucieszy się z podobnego do siebie kolegi...
Nowy krab ma na imię Albercik. Czyli Bercik. Skojarzenie ze "Świętą Wojną" jest błędne, bo inspiracją jest inny serial, nie tworzony bynajmniej przez TV Katowice, ale wielką medialną korporację BBC. Oczywiście tak samo głupi i uzależniający. Chodzi oczywiście o "Allo, allo". Czy ktoś pamięta jeszcze postać kapitana Alberto Bertorelliego? Uważam, że podobieństwo jest uderzające:
Pióropusz - niemal identyczny. To tak naprawdę polip żyjący sobie spokojnie na muszli kraba i wyżerający to czego nie doje gospodarz. Zauważyłem też, że czerwony polip (bez imienia) działa w charakterze systemu wczesnego ostrzegania. Kiedy pojawia się jakieś zagrożenie do norki chowa się najpierw polip, a dopiero potem Bercik. Nie robi jednak tego zbyt często, bo jak zauważyłem, nie jest z tych bojaźliwych. Po wrzuceniu do wody natychmiast pognał na rafę wtryniać glony.
Wkrótce doszło do spotkania na szczycie....rafy z Reksiem. Przypomnę, że Reksio to inny krab pustelnik mniejszy i bardziej dupowaty niż Bercik. Kraby zbliżyły się do siebie, obwąchały, po czym w świetle jarzeniowych i aktynicznych lamp błysnęły szczypce Alberta. W ułamku sekundy połowa wąsa Reksia smutno odpłynęła w czeluście rafy. Od tego momentu panowie się unikają. Poprawka - Reksio spierdziela przez Albertem, który stał się nowym władcą rafy.
Lecz tak naprawdę nadal rządzą nią glony z gatunku Dino, które porastają całą górną skałkę. Nie jestem w stanie nad tym zapanować, a niemal codzienne odsysanie wypełnionych pęcherzykami powietrza glutów kosztuje mnie masę czasu i ukruszoną jedynkę, którą sobie uszkodziłem trzymając w buzi wielką strzykawkę do odsysania tego świństwa. Mam nadzieję, że kraby mi trochę pomogą. Zresztą nie mają wyjścia - inaczej zdechną z głodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz