piątek, 11 stycznia 2013

Kraby, ślimaki i seks

Stwierdzenie"I've got crabs" po angielsku nie oznacza tego samego co po polsku i nie jest bynajmniej powodem do dumy. Ale ja mogę zakrzyknąć bez obciachu: mam kraby! Początkowo celowałem w dwa pustelniki, ale szybko doszedłem do wniosku, że mógłbym mieć problem z rozróżnieniem drani. W związku z tym, kiedy Reksio (Pustelnik) został w sklepie oddzielony od identycznie wyglądających kumpli ze stada i wpakowany do foliowej torebki ja rzutem na taśmę podjąłem decyzję o kupnie kraba porcelanowego. Małżonka ochrzciła go imieniem Pucuś. Niech będzie, chociaż jestem przerażony do wymyśli dla pary planowanych błazenków. Romeo i Julia? Bonnie i Clyde? A może Starsky i Hutch? Kraby dowiozłem zdrowo i cało wykorzystując do zawieszenia plastikowej reklamówki wieszak w Seicento, który zapewne w umysłach włoskich inżynierów miał służyć do umieszczenia na nim marynarki. Co dziwi mnie o tyle, że całe Seicento jest mniej więcej rozmiaru tejże. Kraby się zmieściły:

 Strasznie mnie kusiło, by posłuchać rady kolegi akwarysty (nie morskiego), by odpuścić sobie aklimatyzację. Słyszałem jednak już historie o krewetkach, które wrzucone po chamsku do zbiornika były martwe jeszcze zanim dotknęły dna. Włożyłem więc woreczki z Reksiem i Puckiem do akwarium i najpierw poczekałem na wyrównanie temperatury, a potem małymi porcjami mieszałem wodę w woreczkach z wodą akwayjną. Przy okazji mogłem sobie popatrzeć na Pucka. Reksio dalej bojaźliwie chował się w podpieprzonej jakiemuś indonezyjskiemu ślimakowi muszli.




Po godzinie wrzuciłem kraby do zbiornika. Lądowanie na piasku Reksia trudno nazwać Wejściem Smoka. Identycznie opada na dno pusta muszla bez kraba za trzy i pół dychy. Czekałem cierpliwie. Reksio jednak był wyjątkowo płochliwy. Kiedy tylko celowałem w niego aparatem cofał się do muszli. Potem słusznie uznał, że ma nade mną przewagę fizjologiczną - może tkwić bezpiecznie schowany i jedynie wysuwać na zewnątrz oczy na szypułkach. Ja z braku szypułek musiałem posłużyć się technologią. Ustawiłem aparat na robienie zdjęć co piętnaście sekund i poszedłem odebrać Alę ze szkoły. Po 50 minutach mogłem zobaczyć co w tym czasie robił Reksio.Nie napracował się specjalnie. Ale w sumie, ja mając domek jednorodzinny na plecach, a nawet tylko małego Toi Toya poruszałbym się w podobny sposób.



Pucek w odróżnieniu od Reksia jest wyjątkowym luzakiem. Pokonał czterdzieści centymetrów od lustra wody do piasku rozczapierzony niczym Spider - Man i natychmiast zaczął żreć glony. Zrobiłem mu jedno zdjęcie. Reksiowi zresztą też, chociaż nadal zachowywał się bojaźliwie. 



Dobrze, że się pośpieszyłem, bo wkrótce Pucuś zniknął z pola widzenia. Mam nadzieję, że jeszcze go kiedyś ujrzę, chociaż biorąc pod uwagę ilość zakamarków w mojej rafie i fakt, że krewetki widziałem ostatni raz trzy dni temu prognozy nie są optymistyczne. A Reksio nadal leży jak ostatnia fujara w centrum akwarium i tyle. Mam nadzieję, że żyje. 

Co ciekawe wprowadzenie się krabów do akwarium niezwykle pobudziło ślimaki typu Nassarius. Cała piątka wylazła z piasku i .... zaczęła bezczelnie kopulować. Tak to przynajmniej wyglądało. Splatały się trąbami i nogami. To chyba ślimaczy seks? No, w sumie nie od dzisiaj wiadomo, że skorupiaki to doskonałe afrodyzjaki. Ale żeby aż tak?





1 komentarz:

  1. Gratulacje ! Aqua nabiera życia.
    Masz jakieś puste muszelki jak Reksio będzie chciał się przeprowadzić ?
    Aga&Bart

    OdpowiedzUsuń