niedziela, 24 marca 2013

Londyńska mgła i miłość do Alfy Romeo

Znajomy wędkarz wyznał mi kiedyś: "Gdyby to łowienie mnie tak nie odprężało jak ja bym tym pierd....ął! Z prowadzeniem akwarium morskiego jest chyba podobnie. Sam nie wiem komu polecić to hobby. Flegmatyk i leń mógłby się sprawdzić nieźle, bo w dobrze założonym zbiorniku nie należy zbyt często grzebać. Więcej - podobno większość kłopotów z akwariami morskimi bierze się z niecierpliwości ich posiadaczy, którzy ciągle coś w środku zmieniają, ustawiają, poprawiają i dodają. Z drugiej strony jeśli coś się w zbiorniku (szczególnie mniejszym, takim jak mój) chrzani, to w przypadku rafy dzieje się to nader gwałtownie i czasem szybka reakcja jest konieczna.

A zatem odpowiedzmy sobie na zajebiście ważne pytanie: rafa w domu relaksuje czy frustruje?

Chyba jedno i drugie.

W piątek kupiłem nowy piasek do akwarium. Stary był zagloniony i jak na mój gust zbyt drobny. Radość z nowego zakupu wypełniła mnie po brzegi...Podobnie jak mgła moje akwarium po wsypaniu piasku.

Jak się okazuje dzięki akwarium można sobie zafundować na biurku nie tylko kawałek indonezyjskiej rafy, ale również klimat wiktoriańskiego Londynu. Zerkałem nawet bojaźliwie przez szybkę szukając znajomej sylwetki Kuby Rozpruwacza...
Zamiast niej dostrzegłem nieco zdziwione wachlarze rurówek, którym najwyraźniej mgła się spodobała...
Przez kolejne godziny chodziłem wściekły na cały świat. Tylko idiota nie przepłukuje piasku przez wsypaniem go do akwarium. Ale wieczorem mgła się podniosła i ... wyjrzał aktyniczny księżyc w blasku którego kąpał się (dosłownie) nowy koral.


Jest piękny. Nie mogłem oderwać wzroku od falującego, fosforyzującego poletka. 

Podsumowując: akwarystyka morska jest jak miłość do Alfy Romeo. Generalnie czujesz wściekłość, bo większość czasu spędzasz u mechanika. Właściwie to widujesz go częściej niż własną żonę, wiesz jaką kawę pije i po ilości smaru za jego paznokciami bezbłędnie odczytujesz jego nastrój. Ale czasem, bardzo krótko, wszystko działa i wtedy... jesteś w niebie. Tak własnie mam z moją rafą. A sklep akwarystyczny w którym się zaopatruję poznałem nader dobrze. Byłem tam nawet w toalecie (miałem wrażenie, że w każdej chwili może mnie ugryźć w dupę barakuda). Znam pracownika i właściciela na tyle dobrze, że pozwalają mi tam czasem wtargnąć z aparatem (nie do toalety) i robić zdjęcia swoim zwierzętom. Oto efekt ostatnich łówów:
 Mała rozgwiazda zwana starletką. I pomyśleć, że niektórzy karmią nimi krewetki...
Krab z półprzymkniętymi, nader ludzkimi oczami...
 Kolejna starletka zrywająca się do lotu...
 ...ale tak naprawdę pełznąca po szybie.
 Morskie zwierzę przypominające pustynnego czerwia. A tymczasem to tylko jedna łapa rozgwiazdy.
 Koralowiec. Po prostu koralowiec.
 Rurówki grubości palca.
 Nieśmiały krab wkładający na siebie wszystko co znajdzie w akwarium. Czyli morska wersja Wiedźmy Ple-Ple.
 I jeszcze jedna starletka machająca mi łapką.
 Ryba. Zdjęcie popsuła mi brudna szyba.
 Toaleta w sklepie. Żart.
 Te kolory są prawdziwe. I naprawdę odbijają się w bąbelkach.

Na koniec prośba: Kochani Czytelnicy mojego bloga - komentujcie, komentujcie i jeszcze raz komentujcie. Dzięki Wam będę wiedział w którą stronę iść :)

2 komentarze:

  1. Znów coś się dzieje ! Trzymasz w napięciu, kiedy już jesteśmy pewni, że młotek zakończył frustracje morskiego akwarysty, Ty czymś zaskakujesz. Piękny koralowiec!, jak możesz pisz nazwy łacińskie stworzonek. Czy piasek wymieniałeś, czy tylko dosypałeś ?

    OdpowiedzUsuń
  2. wow ten koralowiec wygląda jak z bajki :)

    OdpowiedzUsuń