sobota, 2 lutego 2013

Wywalić, a może dupnąć młotkiem w szybkę?

Podobno większość akwarystów morskich sprzedaje swoje akwarium mniej więcej sześć tygodni od założenia. Do wczoraj zastanawiałem się dlaczego. Przecież z góry wiadomo, że to trudne hobby wymagające cierpliwości Obi Wana Kenobiego, delikatności Księżniczki Lei i sprytu Hana Solo. A! W czasie czyszczenia szyb i skały z glonów przydałyby się dodatkowe pary rąk jak u..... nie pamiętam imienia tej postaci ze "Star Wars" - w każdym razie chodzi o gruźliczo kaszlącego pół robota, pół modliszkę. A tak naprawdę chodzi o glony. Atakują wszystko. Jeszcze trzy dni temu moje piękne akwarium było ozdobą. Było trójwymiarowym filmem National Geographic, w który można było wejść (no, przynajmniej włożyć rękę). A dziś wieczorem?



Zielone gluty oblepiają każde wolne miejsce i zatrzymują w sobie bąbelki powietrza. Niektórym ten widok mógłby się kojarzyć z drobnymi perełkami rozsypanymi na rafie, a ja widzę gałki oczne jakiegoś monstrum, które oblepia ten piękny mikroświat. Ciekawe czy autor scenariusza horroru z 1958 roku o wiele mówiącym tytule "Maź"miał kiedyś akwarium zaatakowane przez glony. Patrząc na plakat tego niedocenionego arcydzieła sztuki filmowej myślę, że tak.


Właśnie taki szlam, tyle, że zielony żywcem pożera moją rafę. Przez pierwsze tygodnie, jak pisałem, odsysałem glony i czyściłem rafę szczoteczką do zębów. A jak się okazuje, nie powinno się tego robić, bo w ten sposób jeszcze bardziej ułatwia się im rozmnażanie. Mamy więc błędne koło - obrzydliwa kołderka z glonów dusi mi koralowce, ale próby jej usunięcia powodują, że jest coraz grubsza. Znajomi akwaryści powiedzieli mi wprost, że to etap dojrzewania zbiornika i powinienem "Mieć to w dupie". No nie, muszę jednak być szczery z czytelnikami i zacytuję dokładnie Szymka: "A pierdol to." Śledząc akwarystyczne grupy dyskusyjne (kopalnia tematów na różne wpisy) zauważyłem kilka sposobów walki z tym zielonym gównem:

1. Chemiczne usunięcie glonów przy pomocy specjalnych środków. Skuteczne w 98 procentach. Z tym, że przy okazji środki owe (oparte na związkach miedzi) zabijają wszystkie bezkręgowce i całe życie wewnątrz rafy. To trochę jakby pozbywać się bólu głowy strzałem w skroń. Albo leczyć alkoholika kokainą (zresztą kiedyś tak robiono).

2. Zaciemnienie akwarium. Glony lubią światło. Bez niego zdychają. Ale nie wszystkie i metoda bywa nieskuteczna. A gdy światło powraca powracają w podskokach glony. Nie dziwię się jednak entuzjastom tego rozwiązania. Sam mam ochotę obkleić moje akwarium czarnym papierem żeby nie patrzeć na to co jest teraz w środku. Ale to tak jakby żonie, której wyskoczył na twarzy paskudny pryszcz założyć na głowę papierową torbę. Hm....

3. Pieprznąć w to młotkiem i zakończyć męczarnię. Skuteczne również w stosunku do żon. Ale nie przynoszące wiele satysfakcji.

4. Zagryźć zęby i przeczekać licząc, że kiedyś będzie lepiej. I znowu - skuteczne i tu i tu.

Poczekamy...coś być musi do cholery za zakrętem!


2 komentarze:

  1. Wytrzymałes z zona 15 lat to i z glonami wytrzymasz. Jakby co, zaczniemy handlwac chlorofilem na kremy. Moze uratują jakąś kobitke przed workiem jutowym na głowie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczekaj kryzys stary. Za to jakich kolorów nabrała solniczka ! Cała zabawa w tym że to wszystko tak dynamicznie się zmienia, i za każdym razem jesteś zaskakiwany zachowaniem się biologi.

    OdpowiedzUsuń